Ughh.. Ten dzień to czysta porażka. Na początku było okej, moja mama wróciła o 13 do domu, koło 17 zrobiła obiad i dopiero wtedy zjadłem 1 posiłek, więc spoko wynik. Ładnie się trzymałem kalorii, zostałem poniżej 500, ale nagle odrobina stresu, zjazd humoru i jak największy debil rzuciłem się na jedzenie, kończąc z wynikiem 1151kcal :)))) Dawno w dniu dietowania nie wszedłem powyżej 1000kcal i mam wrażenie, że zaraz wybuchnę, mam ochotę wymiotować, ale mój organizm szczerze nie jest w stanie tego zrobić, nieważne jak bardzo bym się starał. Zawiodłem się. Sam na sobie. I troszkę na osobie, przez którą upadłem aż tak nisko, żeby żreć. Muszę coś ze sobą zrobić, bo się wkurwię w końcu i zacznę się naprawdę głodzić. Nie tędy droga, więc po prostu od jutra trzymam się sztywno, jak będę głodny to najwyżej będę napierdalał głową o ścianę czy coś. Ehh.. Nie posunę się do tak drastycznych środków, ale już po prostu nie mam siły na te moje ataki, zwłaszcza po tym, co odwaliłem wczoraj.. Pochłonąłem taką ilość kalorii, że boję się pytać, nie znałem umiaru, ale to nie był dzień dietowania, więc pół biedy.. W sobotę były urodziny moich przyjaciół, więc dietowałem, ale nie licząc alkoholu, raczej zostałem w okolicah 900 max, za to niedziela.. Jedzenie u znajomego, kiedy większość miała kaca, wybory, impreza ze znajomymi.. Wiadomo jak to jest. Skończyliśmy w środku nocy w maku.. No mam wrażenie, że około 1500 mogłem dobić. I teraz to dzisiaj.. Jestem beznadziejny, naprawdę. Nie mam siły ani ochoty na rozpisywanie, co jadłem, na wrzucanie thinspiracji.. Po prostu mam dość i chcę iść spać, ale mam naukę na jutro. Okropnie brakuje mi bliskości i ciepłego słowa. Chyba pierdolnę ten sprawdzian i pójdę spać, nie mam siły już na nic. do napisania.

Znowu brak wpisu wczoraj.. eh. Postaram się chociaż co 2 dzień coś pisać, naprawdę. Wczorajszy bilans to ZA DUŻO, bo poszalałem z kolacją (a raczej mama mi ją zrobiła i musiałem zjeść).. 896kcal. ble. ale dzisiaj dużo lepiej!

śniadanie: bułka z wegańskim "pasztetem" - 185kcal
obiad: zupa ogórkowa - 159kcal
kolacja: znowu bułka z tym wegańskim pasztetem - 185kcal
przekąski: 3 biszkopty - 54kcal
łącznie: 583kcal!

Mam nadzieję, ze zostanę poniżej 600 już naprawdę.. Ale byłem dzisiaj u lekarza i mam same dobre wieści, za jakieś 2 miesiące powinienem w końcu dostać leki, yaaay
A poza tym jutro mam zajęcia terenowe, więc wrócę do domu późnym wieczorem, a to oznacza brak dostępu do jedzenia i bardzo dobrze. chociaż na same zjęcia terenowe się nie cieszę, bo są z przedmiotu, na który w ogóle się nie pisałem i mam nadzieję, ze nie będę musiał nic robić xD muszę też wrócić do nawyku picia herbatek, ale pewnie przyjdzie mi to samo, bo robi się co raz zimniej, a ja zimna nie lubię :/ W sumie na tym chyba zakończę, wrzucam tylko ładną dziewczynkę jako thinspirację na dziś uwu

No zaniedbałem tego bloga troszkę xD Głównie przez to, że miałem wyjazd, który się przedłużył i skończył ciężką chorobą. Łącznie 2 tygodnie nie umiałem w życie. No, ale jestem, wróciłem. Od wyjazdu nie liczyłem kalorii (chociaż starłem się trzymać jako tako), więc jest śmiesznie, bo dopiero dzisiaj do tego wróciłem. Czuję lekką presję, do tego stopnia, że podniosłem limit kalorii do 700 ;-; ale do końca tygodnia powinienem spokojnie wrócić do 600, więc luzik. Mam ostatnio bardzo dobry okres w życiu i jestem aż zdziwiony, naprawdę. Mam nadzieję, że się to utrzyma, zwłaszcza ze spadającymi numerkami na wadze xD 2 tygodnie temu właśnie na tym wyjeździe się ważyłem i codziennie wychodziła mi inna waga, raz było 56, raz 59, a raz 52, więc ja już nie wiem kompletnie ile ważę. Jak uda mi się wrócić do 600kcal pewnie zrobię jakąś dietę, jedną z tych krótszych, gdzie max kcal to jakieś 400, bo mi tego brakuje w sumie. Muszę też znaleźć jakieś zajęcie, żeby po szkole nie mieć ciągle dostępu do jedzenia, ale na to jeszcze nie mam pomysłu. Jedyne co wiem to, że w sobotę będę miał obowiązkowy cheat day, bo moi przyjaciele mają urodziny i pewnie będzie alkohol.. Ale może kolejnego dnia zrobię głodówkę to się wyrówna xD

dzisiejszy bilans..
śniadanie: 2 wafle ryżowe z dżemem - 78kcal
obiad: placki ziemniaczane z sosem koperkowym - 479kcal
łącznie 557kcal, ale pewnie coś jeszcze zjem.. ale nie przekroczę 700 obiecuję!
Zepsułem dzisiaj tym obiadem, ale mama pilnowała, eh. A dla motywacji trochę thinspiracji







dobranoc, jeśli ktoś to czyta

Wczoraj nic nie pisałem, bo zwyczajnie nie miałem o czym, Skończyłem dzień z 471kcal na koncie, ładnie, ale zjadłem kolacje bardzo późno, skusiłem się no. Staram się nad tym pracować, ale jak idzie - wszyscy widzimy. Dzisiaj wróciłem do szkoły po tygodniu nieobecności i o ile łatwiej jest mi trzymać kalorie to jest aż szokujące, zapomniałem, jak fajnie to działa, muszę przestać opuszczać aż tyle. xD Szkoda, że za 2 dni znowu wyjeżdżam, ale się nachodzę do tej szkołyyy.. Oprócz tego byłem z mamą na zakupach, kupiłem sobie kurtkę na zimę, mimo, że polowałem na ciepłą bluzę. Ale to też znalazłem, będę musiał po nią wrócić jutro, bo naprawdę fajna była, może w końcu nie będę marzł! Marzenia, hahah Niestety miałem też dzisiaj pewne zlecenie, ale nie wypaliło, a chciałęm sobie zarobić trochę przed wyjazdem.. No szkoda. Jutro sprawdzian z chemii, więc siedzę nad książkami i popijam herbatę rumiankową, mniam.

Dzisiejszy bilans:

śniadanie - 2 wafle ryżowe z serkiem naturalnym i kawałkiem chudej szynki - 74kcal

obiad - Monster Ultra Red - 16kcal

kolacja - domowe nuggetsy z bułką - 279kcal

łącznie: 369kcal

możliwe, że skuszę się jeszcze potem na coś małego, bo pewnie do późna nie pójdę spać, ale zobaczymy. Na razie jestem dumny, a jako workout zaliczam bieganie po galerii przez 4 godziny xD Trzymajcie się ciepło i nie zapomnajcie pić wody <3

Hello!

Piszę ten wpis, sącząc zieloną herbatę i zastanawiając się, co sprawiło, że założyłem ten blog. Próbowałem już raz, prawie rok temu, ale jakoś mi wtedy nie wyszło i mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Dlaczego to robię? Sam nie wiem, żeby mieć zobowiązującą motywację i tym razem nie odpuścić tak szybko? Prawdopodobnie. Mam tylko nadzieję, że

Tematyka jest oczywista, będą tu moje bilansy, jakieś thinspiracje, przemyślenia, czasem się pewnie też wyżale, nie oszukujmy się.

• Zaczynam z wagą 55kg przy 168cm wzrostu.
• Aktualnym celem jest 50kg.
• Za to końcowym celem - 45kg (ale nie jestem pewien czy tego nie zmienię).
• Planuję trzymać się poniżej 600kcal dziennie, a kiedy się przyzwyczaję zejść do 400kcal, bo i tak rzadko kiedy dobijam tych 600.

Chyba powinienem napisać coś o sobie.. hm. Mam 17 lat, ludzie zazwyczaj zwracają się do mnie Janek, może dlatego, że to moje imię. Oczywiście jestem facetem, jakby ktoś jeszcze nie zauważył. Uszęszczam do drugiej klasy publicznego liceum w moim mieście, na profilu biol-chem, gwoli ścisłości. Poza nauką właściwie nie robię nic ciekawego, czasem spotkam się ze znajomymi, pogram w jakąś grę, obejrzę serial albo film. Za to często podróżuję, uroki posiadania znajomych rozsianych po kraju. Ana jest ze mną.. od dawna. Bywało lepiej lub gorzej, ale ogółem to jakieś 5 lat na pewno, możliwe, ze dłużej. Czy mógłbym coś jeszcze napisać? Nah, reszty pewnie dowiecie się w kolejnych postach, więc.. do napisania!